Beskid Niski to kraina nostalgii i piękna nie nachalnego, gdzie perłami w krajobrazie są drewniane cerkwie, a te układają się w naszyjnik, prowadzący widza drogą przeszłości. A jesienią, wcześnie tu zapadającą, wrześniowe mgły dodają krajobrazowi tajemniczości i pachnie wilgocią.
Zdjęcia, które zrobiłem we wrześniu 2013 roku pochodzą z części centralnej i wschodnich rubieży Łemkowszczyzny z: Bałucianki, Czarnego, Daliowej, Darowa, Jaślisk, Kotania, Królika Wołoskiego, Męciny Wielkiej, Olchowca, Polan, przełęczy Szklarskiej, Ropicy Górnej, Rudawki Rymanowskiej, Szczawna, Świątkowej Małej, Świątkowej Wielkiej, Wisłoka Wielkiego, Wołowca i z Zawadki Rymanowskiej.
Zaprzyjaźnianie się z Beskidem Niskim - z jego lesistymi górami i świetlistymi dolinami, ze śladami, okruchami minionej cywilizacji tworzonej wcześniej przez Łemków - wymaga czasu. To nie jest region dla ludzi niespokojnych, zachłannych, szybko przebiegających od - do i w krótkim czasie szczyty gór zdobywających. Przybywając tu, trzeba się rozglądać. Żeby zobaczyć trzeba dostrzec. Więcej! Trzeba nauczyć się dostrzegać. Dostrzegać jedność w złożoności, piękno w całości. Trzeba dostrzec detal, nikłe ślady przeszłości, nauczyć się odczytywać znaki, które niewtajemniczonemu mówią nic albo niewiele. W Beskidzie Niskim trzeba bywać. Nie raz, nie dwa. Przyjeżdżać tu trzeba wytrwale, przez lata. W każdej porze roku. By można było się z Beskidem zaprzyjaźnić, trzeba obserwować ten magiczny świat wędrując i zaglądając w zakamarki ruin i miejsc opuszczonych.
Świat Łemków, którzy żyli tu do końca ostatniej wojny przestał istnieć. Nie ma i raczej nie będzie już powrotu do czasów, gdzie Łemkowie żyli na Łemkowszczyźnie, na której żyli wyłącznie oni.
Łemkowie byli chłopami, przede wszystkim rolnikami, którzy używali języka rusińskiego (łemkowskiego, rusińsko-łemkowskiego) i modlili się do chrześcijańskiego Boga w obrządku prawosławnym, a później - od wieku XVIII - przede wszystkim w obrządku unickim (greckokatolickim). Dlatego też, trafiającego tu turystę czy przybysza z zewnątrz, nie powinna dziwić obecność cerkwi, (lub ich pozostałości - cerkwisk) w krajobrazie Beskidu Niskiego. Na całej Łemkowszczyźnie do czasu wysiedleń Łemków było prawie 200 świątyń greckokatolickich i około 30 prawosławnych. W większości były to świątynie drewniane; najstarsze pochodziły z początku wieku XVIII, większość z wieku XIX. Jesienią 1947 roku, po zakończeniu wysiedleń, wszystkie cerkwie, w których Łemkowie modlili się od pokoleń, utraciły swych naturalnych opiekunów. Losy tych świątyń toczyły się różnie, dla części tragicznie, część z nich przejął kościół katolicki. Władze Polski Ludowej pozostawiły opuszczone cerkwie swemu losowi, a do roku 1956 prowadziły akcję ich niszczenia (rozebrano wówczas 65 świątyń). Znakomita większość ocalałych cerkwi znajduje się na obszarze zachodniej Łemkowszczyzny w woj. małopolskim zarówno w Beskidzie Niskim jak i Sądeckim; część wschodnia, przynależna obecnie do woj. podkarpackiego, została tych cerkwi pozbawiona, głównie z przyczyn politycznych i chłopskiej zawziętości tamtejszych władz komunistycznych. Cerkwie zniknęły na zawsze. Nie ma już cerkwi w Wisłoczku, Tarnawie, Puławach, Szklarach, Surowicy, Moszczańcu, Czystohorbie, Lipowcu, Czeremsze i dziesiątkach innych wsi, lub miejscach po wsiach, które odeszły w niepamięć. O tym, że wieś była w jakimś miejscu mówią nam przedwojenne mapy i przypomina opuszczony, zdewastowany cmentarz, zdziczałe drzewa owocowe oraz roślinność, która obecna jest przy człowieku, nawet wtedy gdy ten odejdzie. Zniszczono nie tylko cerkwie i cmentarze. Podobny los spotkał zabudowania wsi; władze partyjne i administracyjne w latach 50-tych XX wieku przysyłały w góry Beskidu Niskiego zorganizowane grupy robotników, którzy rozbierali chałupy jedna po drugiej, a budulec przekazywano Państwowym Gospodarstwom Rolnym, Spółdzielniom Rolniczym czy Wojskom Ochrony Pogranicza; kradli go miejscowi kacykowie, także ci w mundurach oraz furażerkach, zbiry z PZPR-u, dygnitarze z gmin i powiatów. Ochłapy sprzedawano nowym osadnikom. Dzięki akcji osiedleńczej (od połowy lat 50. XX wieku i zakrojonej na małą skalę), kiedy to w góry Beskidu Niskiego ściągano polskich chłopów m.in. z Podhala i lubelszczyzny, uratowano przed materialną zagładą wiele wsi i łemkowskich zagród (chyży). Rabunek sankcjonowany przez państwo odbywał się w imię rewolucji proletariackiej, w imię uczynienia niesuwerennej, bolszewickiej Polski państwem jednonarodowym, gdzie nosicielem postępu miał być proletariat "budowany" naprędce z mas bezrolnych, niepiśmiennych chłopów i służby folwarcznej ściąganych na siłę do miast. Tak kreowano suwerena.
Beskid Niski jest częścią Łemkowszczyzny. Geograficznie Beskid Niski jest częścią wschodnią oraz centralną krainy/ziemi zamieszkałej do roku 1947 prawie wyłącznie przez Łemków – ludność rusińską. Łemkowszczyzna jest krainą wiejską.
Beskid Niski to BYŁ świat Łemków - ludności rusińskiej. Łemkowie to nacja uformowana (jako grupa zamieszkująca północne stoki Karpat) ze wschodnich Słowian przy niewątpliwym udziale ludności niesłowiańskiej należącej do pasterskiej grupy etnicznej, zwanej umownie - wołoską. Do drugiej połowy lat 40-tych XX wieku byli społecznością wyróżniającą się zespołem właściwych tylko sobie cech kulturowych; społecznością mającą poczucie łączności ze sobą; tworzyli mikrokosmos, byli odrębni od sąsiadów. Głównym elementem ich samookreślenia była tożsamość lokalna, związek z ziemią i krajem. Nieodwracalnie przestali nią być w latach 1944 – 1947, gdy zostali wysiedleni z Łemkowszczyzny i rozproszeni; część z nich (ci, którzy czuli więź z Ukrainą, lub/i którym wmówiono, że sowiecki komunizm będzie im bliższy niż socjalizm w nowej Polsce) wyjechała na sowiecką Ukrainę, innych osiedlano na tzw. Ziemiach Odzyskanych m.in. na Pomorzu Zachodnim, Dolnym Śląsku, na Mazurach.
Beskid Niski! Tak, kocham te góry, kocham to najniższe pasmo górskie w całym polsko-słowacko-ukraińsko-rumuńskim łuku Karpat. Beskid Niski jest rozległym, zajmującym powierzchnię przeszło dwóch tysięcy kilometrów kwadratowych wododziałowym i granicznym (tędy biegnie granica między Polską a Słowacją) łańcuchem górskim o długości prawie 100 kilometrów i szerokości do 40 kilometrów. Beskid Niski jest niski, albo inaczej - nie jest wysoki; najwyższe szczyty nie przekraczają 1000 m n.p.m. To jedyne znane mi góry, których piękno i tajemnice ich przeszłości należy podziwiać chodząc po dolinach! Tu, w Beskidzie Niskim nie ma grani i skalnych urwisk i nie trzeba zdobywać szczytów - te bowiem skrywa las; lasem porośnięte są też górskie grzbiety i wierzchowiny. Doliny są duże - długie, szerokie i otwarte; przez wieki były użytkowane rolniczo, w dnach dolin były łąki, wyżej pola uprawne, a jeszcze wyżej - na stokach gór w kształcie rozsypujących się babek z piasku - pastwiska. Przez wieki góry te były zamieszkane; od siedemdziesięciu lat stoją prawie puste, prawie bezludne. Ludzie żyjący od wieków w Beskidzie Niskim zostali stąd wysiedleni; zabrali ze sobą duszę tej krainy i jej koloryt, który budowali przez pokolenia. Zostawili wiejskie zabudowania, cerkwie i cmentarze, a te zostały zniszczone, rozebrane, rozszabrowane, zdewastowane celowo, bo tak chciała bolszewicka władza ludowa. Upływający czas i przyroda, która nie znosi próżni, dopełniły dzieła zniszczenia; obecnie duża część byłych pól uprawnych leży odłogiem, zarasta krzewami, drzewami; dziczeją i zarastają też łąki oraz pastwiska.
Ciekawi mnie więc to, co dzieje się gdzieś w cieniu, na peryferiach, oddalone od zgiełku; co dzieje na rubieżach, co nie oznacza, że leży na skrajach naszego kraju, czy w tajemniczych przedmieściach jego miast.
Mam też swoje miłości - regiony, ziemie, miasta, które darzę uczuciem ciepłym, gdzie czuję się wolny, gdzie odczuwam ciepło przygarnięcia, gdzie czuję się szczęśliwy dotykaniem teraźniejszości, także przywracaniem wspomnień z przeszłości, gdzie myślę pozytywnie i twórczo. To nie są anonimowe przestrzenie, to są MIEJSCA, z którym jestem zaprzyjaźniony.
Poznawanie Polski jest fascynujące, często zadziwiające i niestety, równie często nie pozbawione rozczarowań. Poznawanie Polski to odkrywanie nieznanego, to delektowanie się widomymi znakami złożoności dziejów i historii, odrębności geograficznej, kulturowej wreszcie etnicznej - krain, regionów i dzielnic Polski. Niezaprzeczalnie największą frajdę sprawia mi odkrywanie miejsc, które nigdy nie goszczą na pierwszych stronach gazet, gdzie nie zaglądają ludzie z pieniędzmi, bo "nie ma po co", ani młodzi gniewni, bo "tu nic się nie dzieje". Kiedy wszyscy coś znają i lubią, to przestaje to być interesujące. Dla mnie też. Tak mam w przypadku Tatr, gdzie wspaniała jest przyroda i z nią chciałbym się przyjaźnić, a nieznośny i męczący jest tu "nadmiar człowieka" - ludzie kłębią się z lewa na prawo i odwrotnie; próbują też przemieniać podnóża Tatr tak, by stały się im poddane. Tatry - te kulturowe - są dla mnie fałszywe, pełne zgiełku i walki o pieniądze. Tu słychać tupot tysięcy nóg odzianych w buty górskie, turystyczne, sandały i szpilki - to walec przeciskający się między straganami z dobrami fałszującymi tożsamość tej ziemi, to tłum krążący między szyldami, ciupagami, lodami kręconymi i pizzą z oscypkiem. Tatry omijam, choć góry to piękne!
M a r e k A n g i e l
z d j ę c i a i s ł o w o
Beskid Niski. Na Łemkowszczyźnie jesienią. Zdjęcia z 09.2013 r.
"Przychodzi mi do głowy, że człowiek powinien się rodzić w takim krajobrazie,
spędzać w nim dzieciństwo i potem go opuszczać, by wiedzieć, co znaczy utracona miłość".
Beskid Niski. Na Łemkowszczyźnie jesienią
Tekst 10.2016 r.
Polska. miejscowości i pozostałości po wsiach na obszarze Beskidu Niskiego; woj. podkarpackie
Region fizycznogeograficzny Polski: Beskid Niski w obrębie Beskidów Środkowych
Zrobione w WebWave CMS